Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Archiwum 10 maja 2005
Rano ledwo co sie wywuczylam z lozka... Wstalam z zapuchnietymi, zaspanymi
oczami a w glowie mialam totalna pustke. Jak co rano zaspanym krokiem ruszylam
w kierunku lazienki by doprowadzic sie do porzadku. Po jakis 20 minutach,
przeczolgalam sie do kuchni gdzie przez jakies 10minut zastanawialam sie co
zjesc. Wybralam platki, zagotowalam mleko a w miedzy czasie zrobilam sobie
kanapki do szkoly. Zjadlam, zabralam plecak i przymulona wyszlam z domu.
Przeszlam "przez plot" i weszlam do domu Pati ( bo ja zawsze wchodze:P)I
poszlysmy w kierunku szkoly, ale najsmieszniejsze jest to, ze do szkoly
nie doszlysmy. Od momentu gdy zatrzymalysmy sie za PKP zaczal sie cudowny
dzien. Bez skazy. Totalne opierdalanie sie. Doszlysmy do wniosku, ze pojdziemy
do Zielonego i tez tak zrobilysmy. Wbilysmy mu sie do mieszkania, ogladnelysmy
od polowy "Efekt Motyla", pogadalysmy z Zielonym o "powaznych" sprawach, po czym
razem ( Ja, Zielony i Pati ) ruszylismy w kierunku miasta.
Doszlysmy z Pati do wniosku, ze pojedziemy sobie do Rud do mojej kuzynki. I tez
tak zrobilysmy. W miedzy czasie Beata sie na mnie wkurwila, ale to norma, wiec
jakos bardzo tego nie przezywam:] Na przystanku spotkalysmy Kamila (nie tego od
Pati:P) I o 12:09 pojechalismy do Rud ( Zielony poszedl pewnie pic; zostal w
Rybniku:P ) Przyjechalysmy akurat na ostatnia lekcje mojej kuzynki, a byl to wf
ktory miala na dworze, a nadadatek nie cwiczyla wiec przesiedziala go z nami. My
z Pati oczywiscie zrobilysmy hale, podrywajac kolegow z jej klasy;) Wszyscy
odrazu nas polubili i z niecierpliwoscia czekaja na nasze kolejne odwiedziny;)
Kiedy juz wf sie skonczyl, doszlysmy do wniosku, ze jedzemy do Oli do Szymocic.
Tam zostalysmy z Pati nakarmione przez Ole, pomoglysmy jej troszke posprzatac
w domu i poszlysmy na maly spacer dokola wsi. A do domu, ze wzgledu na to ze nie
mialysmy kasy, pojechalysmy na stopa:):):) Najpierw zabrali nas jacys kolesie,
zawiezli do Rud po czym ze smutkiem zobaczylysmy jak odjezdza nam autobus do
Rybnika. Jak to mowimy, trudno idziemy lapac stopa:P I zlapalysmy ponownie.
Taki zajebisty mesiu z jeszcze lepszym kierowca:P Doszlam do wniosku, ze ten
koles bylby idealnym mezem jak dla nas:P Niestety byl zonaty, ale naprawde
bardzo inteligentny, przystojny pan okolo 30.:)
Podwiozl nas pod Real, a tam zobaczylysmy, ze mamy 10 minut do busa na PKP:)
W miedzy czasie dostalysmy oferte pracy i teraz czekam na telefon:)
To byl naprawde udany dzien, bez skazy:):):)
Pozdrawiam:*